Kiedy dotarło do mnie, że jestem w Korei? To pierwsze
zdanie, od którego chciałbym zacząć moje nieregularne wpisy na tym blogu. A
więc…kiedy dotarło do mnie, że jestem w Korei?
- Na pewno nie w samolocie
lecącym z Doha do Incheon (międzynarodowy port lotniczy koło Seoulu), w którym
miałem okazję zamienić kilka zdań z koreańskimi stewardessami.
UWAGA: One są miłe aż do bólu. Bo gdy starasz się wypowiadać w ichnim języku to zawsze odpowiadają: "Łaaa, ale ty dobrze mówisz po koreańsku!"
- Na pewno nie tuż po wylądowaniu na lotnisku, gdzie było
już naprawdę dużo Koreańczyków i starałem się już naprawdę dukać w obcym
języku.
UWAGA: Przy odpowiednim okienku każą się uśmiechnąć i zrobić zdjęcie oraz przyłożyć oba kciuki. Musicie wiedzieć, że każdy potencjalny biały mężczyzna to żołnierz-Amerykanin, który tylko myśli o tym, żeby porwać bezbronną koreańską licealistkę...i jej smartfona.
UWAGA: Przy odpowiednim okienku każą się uśmiechnąć i zrobić zdjęcie oraz przyłożyć oba kciuki. Musicie wiedzieć, że każdy potencjalny biały mężczyzna to żołnierz-Amerykanin, który tylko myśli o tym, żeby porwać bezbronną koreańską licealistkę...i jej smartfona.
- Nawet na pewno nie w pociągu jadącym z lotniska do
Seoulu, gdzie było jeszcze więcej Koreańczyków.
UWAGA: Nie zawsze gdy mówisz po koreańsku z osobą o
koreańskich rysach twarzy, będzie ona Koreańczykiem / Koreanką. Moja młoda
rozmówczyni była Chinką, choć mówiła płynnie po koreańsku, więc wzbudziłem
dziwną radość wśród jej kolegów i koleżanek.
- I nawet nie na stacji metra Hyongsik University (to już
Seoul), gdzie musiałem koniecznie skorzystać z otwartego wifi, którego nie
znalazłem, więc poszedłem do obsługi stacji.
UWAGA: Gdy zaczniesz starać się mówić po koreańsku od razu wzbudzasz współczucie Koreańczyków i chętnie ci pomagają. Czy to naród stewardess?
UWAGA: Gdy zaczniesz starać się mówić po koreańsku od razu wzbudzasz współczucie Koreańczyków i chętnie ci pomagają. Czy to naród stewardess?
Kiedy dotarło do mnie, że jestem w Korei?
Koreę spotkałem wtedy, gdy wyszedłem ze stacji metra Hyongsik
University. Był wieczór. Około godziny 19. Wszystko trwało bardzo szybko.
Raptem kilka sekund. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem oświetlone wieżowce. Po
prawej stronie była zakorkowana ulica z pomarańczowymi taksówkami. Po lewej,
oszyldowane sklepy. Wokół mnie masa ludzi o czarnych, prostych włosach.. I ten
zapach. Ja go wtedy nie czułem. Ja go po prostu widziałem. To właśnie tak
pachnie i wygląda Korea? Tak. Jestem w Korei. Wtedy dotarło do mnie, że jestem
w Korei.
Długo się oswajałem z tą myślą. Ostatecznie dopiero dwa dni
później, już w Deagu (moja destynacja) dotarło do mnie, że moje pierwsze
wrażenia nie pochodzą z marzeń sennych, lecz są prawdziwe. Tak. Jestem w Korei.
Zrobiłem dwa zdjęcia. Tylko dwa zdjęcia. Nie potrafiłem
zrobić więcej. Nie mogłem. Musiałem otrzeźwieć z pierwszego wrażenia. Dlatego
dzisiejszy nieposkładany wpis jest tylko o wrażeniu. Wrażenie trwało bardzo
krótko. Ale wystarczająco długo żebym pamiętał go do końca życia.
1 marca dotarło do mnie, że naprawdę jestem w Korei.
***
Wspomniane dwa zdjęcia są
ciekawe tak jak polityka zagraniczna Bhutanu. Przedstawiają okolice
mojego akademika, czyli kampus Kyungpook National University.
Następnym razem będzie więcej zdjęć. Następnym razem opowiem
o moim pierwszym noclegu. Nie był to ani hostel ani motel. Z plecakiem oraz 23 kilogramową walizką
poszedłem do…sauny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz